peergynt 1 peergynt 1
268
BLOG

Pracę magisterską można już kupić za 1500 zł

peergynt 1 peergynt 1 Polityka Obserwuj notkę 2

 Właśnie przeczytałem w prasie, że pracę magisterską można kupić już za 1 500,- zł. Pani autor tekstu nie kryje oburzenia, że są ludzie, którzy zamiast samemu przysiąść fałdów i samemu się postarać, zwyczajnie magisterkę (licencjat, a nawet doktorat) sobie nabywają za niewielkie w sumie pieniądze. Też to potępiam, ale nie aż tak mocno jak autorka tego artykułu.     

   Zacznę od tego, do czego komu dzisiaj ta magisterka jest, i do czego, potrzebna?! Uważam, że nikomu, i do niczego. Dzisiaj każdy młot, który posiada wystarczająco determinacji i tzw. Sitzenfleischa taki stopień może zdobyć. Znam wielu magistrów, których nie podejrzewałbym o to, że przeszli maturę, a z drugiej strony znam wielu mądrych ludzi, którzy tej matury nie mają. Niestety, czasy się zmieniły. Za moich, pierwszą przeszkodą na drodze do magistra to było dostanie się na studia (u mnie było 7-dniu na jedno miejsce). Ze studiów było dość łatwo wylecieć, bo władze uczelni nie dbały o to by studentów było jak najwięcej (pieniądze). Obecnie jest tak, jak czytałem, że aby dostać się na historię UJ, wystarczy wyrazić chęć. Biorą wszystkich, bo za tym idą pieniądze. W rezultacie kryteria są bardzo łagodne, a magistrów przybywa w tempie geometrycznym.                   Po cóż więc obywatele dążą do tego abym owym magistrem zostać. Powody, wg mnie, są dwa. Pierwszy (choć nie upieram się przy kolejności), to coś, co można nazwać prestiżem. Mam dom, pracę, zarabiam pieniądze, więc teraz chciałbym mieć literki przed nazwiskiem. Mogę to zrozumieć i nie potępiam tego. Zwłaszcza takich, którzy łączą to z pędem do wiedzy. No i drugi: to ci, którzy są zmuszeni do zdobycia magisterki, aby utrzymać stanowisko pracy (lub je zdobyć). Moja koleżanka, bibliotekarka szkolna z 25-letnim stażem, wykształceniem średnim kierunkowym została zmuszona do zrobienia studiów pod rygorem zwolnienia z pracy. Wybrała ekonomię przemysłu, bo było najbliżej, najtaniej. Prze trzy lata straciła połowę weekendów, które mogła spędzić z rodziną lub leżeć brzuchem do góry (nie mówiąc o pieniądzach). Zrobiła licencjat, a teraz przymierza się magistra. Po co to komu?! Czy jakość jej pracy, jako bibliotekarza się zmieni?! Czysty absurd!                                    IIe jest podobnych przypadków. Zwłaszcza wśród urzędników. Kończą różne, absurdalne kierunki tylko po to by nie wylecieć z pracy. Kosztem swoich rodzin, kosztem swojego odpoczynku. Przy okazji napędzają koniunkturę różnym lekko-śmiesznym uczelniom i ich lekko-śmiesznym „naukowcom”. Doświadczeni pracownicy, którzy znają swoją pracę od podszewki uczą się rzeczy, które nie są im do niczego potrzebne. Marnują czas i pieniądze. Nic mam nic przeciwko temu, by tacy kupowali sobie tytuły w Internecie. Oczywiście, przede wszystkim jestem za tym, by skończyć z idiotycznymi praktykami, które uzależniają utrzymanie stanowiska od wykształcenia. Są pewne zawody, w których dobre wykształcenie jest niezbędne (choć zawsze ważniejsza jest praktyka). Nie neguję tego. Lecz nikt mi nie wmówi, że szkolna bibliotekarka musi być koniecznie magistrem.                                                                                                                                    Papierek o niczym nie świadczy. Przekonałem się o tym, gdy zaraz po studiach podjąłem pracę jako nauczyciel w wiejskiej szkole. Było nas tylko trzech magistrów, a reszta to nauczyciele po bardzo wówczas popularnych studium nauczycielskich i szkołach policealnych. Lecz wcale nie byli od nas gorsi. Wiele się od ludzi nauczyłem i wielu sprawach szukałem ich porad. Nigdy nie miałem zbyt wielkiego szacunku do tytułów i stopni naukowych. Wielu z moich wykładowców na studiach było, w mojej i nie tylko ocenie, zwykłymi durniami, choć oni pewnie to samo sądzili o mnie. Wystarczy posłuchać utytułowanych gości radia „Maryja”. Włos się głowie jeży. Sam dyrektor tej rozgłośni jest doktorem, co stoi w wyraźniej sprzeczności z tym co i jak mówi.                                                                                                                                                                                                                        Tak więc, choć także to potępiam, to w wielu wypadkach rozumiem ludzi, którzy kupują sobie swoje wykształcenie w Internecie.

peergynt 1
O mnie peergynt 1

Interesuję się sztuką, historią, polityką i sportem. Wiek - między czterdziestką, a śmiercią... Politycznie jestem liberałem, cokolwiek to znaczy...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka